tlo

piątek, 30 sierpnia 2013

Historia najdroższej sukienki

Opisywana sukienka jest najdroższą z moich sukienek tylko a i to do czasu. Chociaż jeśli dodać wartość wszystkich nerwów, ceny wszystkich użytych nici i przypisać jakąś wartość każdej godzinie nad nią spędzonej, to najdroższą pozostanie.

Pewnego letniego dnia w czerwcu udałam się spontanicznie do Bławatka, który mam blisko i do którego coś mnie ciągnie i na pewno nie jest to rozsądek. Tam wpadł mi w oko materiał w groszki. Akurat oglądałam na allegro materiał w groszki za 24 złote, więc ten, w podobnym kolorze ze swoją ceną 18 za metr wydawał się atrakcyjny. Oczyma duszy widziałam sukienkę z górą w groszki i nie za szerokim dołem w pionowe paski pod kolor oraz pasem z poziomych pasków. Paski kosztowały tyleż samo za metr. Kupiłam więc po 60 centymetrów groszków i pasków oraz zamek pod kolor. Lokalny Bławatek prowadzi sprzedaż jedynie zamków renomowanej firmy YKK za 7,40, czyli za fortunę, ale w końcu tak tanio sobie szyję, że zamek się należy. Portfel płakał, a ja płaciłam.

Wybrałam górę model 127 z Burdy 10/2012, bo od dawna chciałam ją uszyć, a kom-bi-na-tor-nia uszyła krótko wcześniej i pokazała, że słusznie chcę. W trakcie szycia pomyślałam, że zamiast poziomego paska w paski lepiej będzie zastosować kontrastowo czerwony pasek i tak też zrobiłam. Następnie pomyślałam, że zamiast pasiastego dołu Sierotki Marysi lepiej będzie wyglądał dół z koła w takie same grochy jak góra. Poszłam do sklepu i kupiłam półtora metra! Akurat Mąż miał imieniny, więc znów mi się należało. Tkaniny na koło już nie prałam przed użyciem, bo chciałam szyć jak najszybciej. Skądinąd akurat na stronie Burdy trwał konkurs z groszkami w roli głównej i można było wygrać nożyczki, a nożyczek nigdy dość.

W trakcie szycia pomyślałam, że użyję czerwonego zamka krytego z szuflady, bo zaplanowałam także czerwoną lamówkę dekoltu. Zamek z zapasów był kryty i kosztował 1,50 w internecie. Taśma zamka zaczęła puszczać jeszcze na manekinie. Wymieniłam go na czerwony zamek YKK z szuflady (7,40!). Uszyłam sukienkę. Ślicznie, precyzyjnie i idealnie ostębnowałam pasek. Dół się nie sypał, a do podkrojów pach przyszyłam tasiemkę ze skosu i nie zdążyłam podszyć. Tak ubrana poszłam 30 czerwca do kościoła.

Tego samego dnia, wciąż  w niedokończonej, pojechałam w las z Mężem, synkiem i kumplami Męża, z których jeden jest reżyserem, a drugi fotografem. Niebo było zachmurzone, ale reżyser wyreżyserował mi atrakcyjne pozy a fotograf sfotografował naszym stareńkim aparatem, który nie jest lustrzanką cały czas złorzecząc, co to on by nie zrobił gdyby miał lustrzankę. Wieczorem podjęłam próbę wrzucenia fikuśnej foteczki na stronę Burdy, ale była awaria systemu konkursowego. Dodałam jedynie stylizację, poza konkursem. Posypały się miłe komentarze. 

ciaśniej się nie dało...
ale nietypowa poza, jak wyreżyserowana! i te tasiemki spod pach jak słoma z butów...


Następnego dnia szłam z Mężem na rower wodny i chciałam założyć swoje nowe dzieło, bo przecież było takie marynarskie. Podczas ubierania sukienki strzelił zamek czerwony renomowanej firmy YKK.

Pomyślałam, że naprawię sukienkę i oddam przyjaciółce, ale przyjaciółka jest bardzo szczupła, a nie taka spasła jak ja. A przecież nie chciałam już gmerać w trzewiach sukienki. Odprułam górę od dołu i od paska i leżała tak wiele dni. W końcu skroiłam pasek z łukami a nie prosty, dodałam odrobinkę w szwach bocznych, żeby była luźniejsza. Z braku czerwonego zamka dostał się sukience granatowy YKK (ten kupiony na początku z materiałem). Namalowałam kreski wyznaczające długość i sukienka została odłożona na kolejne wiele dni, tym razem do woreczka z robótkami weekendowymi, który wożę ze sobą na wieś.

Niedawno mieliśmy gości i to takich gości, przy których mogłam być sobą i nie było nietaktem wieczorami przy stole podszywać sukienkę. Podszywałam wieczorami 5 metrów dołu.

W ostatnią niedzielę postanowiłam gotową wypieszczoną idealną i ani trochę za ciasną kiecuszkę znów założyć do kościoła. Zamek zaciął się na zgrubieniu, po czym suwak opuścił jedną z taśm.

Wylałam morze łez. W całej okolicy nie ma sklepu z zamkami innych firm. Oprócz Bławatka jest tylko jedna pasmanteria i ona także ma tylko suwaczki YKK i to jeszcze drożej. Nie kupię YKK, nie będzie do trzech YKK sztuka, było do trzech zamków sztuka. W nowym miesiącu zamówię sobie w Polimeksie 50 czerwonych zamków, o!

tak wygląda na tle drzwi z klamką

taka jest ładna na tle gablotki z naszymi fociami

a taki równy jest ten felerny tył


czwartek, 8 sierpnia 2013

Amatorskie szycie

Od ponad roku mam maszynę, używam jej dość intensywnie, wprawdzie rzadziej niż bym chciała i mniej niż bym chciała, ale jednak moja garderoba przez ten rok rozkwitła i to dosłownie, bo powstają głównie sukienki i przede wszystkim w kwiaty. Mała intensywność użytkowania nie wynika jedynie z braku czasu na szycie, który to brak bezlitośnie zapewnia mi rodzina. Wynika też z jeszcze przykrzejszego faktu, że po prostu szycie na maszynie to znikoma część procesu szycia. Najwięcej czasu zajmuje mi krojenie i zabieranie się za przecięcie materiału. A porządną deskę do prasowania, na której cięcie uskuteczniam nie nadwerężając kręgosłupa mam od zaledwie pół roku i muszę przyznać, że deska przyczyniła się walnie do usprawnień i polepszeń oraz częstotliwości. Zatem szycie to przede wszystkim krojenie, myślenie, podszywanie i ostatnio też fastrygowanie. Dzięki fastrygom nie muszę boleśnie pruć tego, czego spruć się nie da.

A cały ten długi wstęp służyć ma jedynie uwypukleniu jaki ze mnie amator. Otóż mimo rozkwitu szafy i licznego szycia, wczoraj PO RAZ PIERWSZY użyłam pedału w maszynie. Nigdy jeszcze nie pedałowałam. Moja maszyna ma przycisk start/stop i używałam go w najlepsze czasem tylko zastanawiając się, czy ten przycisk się aby nie wyrobi z czasem i czy nie obudzę się za kilka lat z przysłowiową ręką w nocniku, nie umiejąca pedałować i z wyrobionym przyciskiem start/stop.



Jestem jednak kierowcą i pedał gazu mi nieobcy, więc wczoraj, gdy zabrałam się za przyszywanie gumki do za szerokiej spódnicy, pomyślałam, że lepiej naciągnę gumkę obiema rękami, nie musząc startować i stopować. Wydobyłam więc pedał z szuflady, podłączyłam i spróbowałam. I oto jest. Spódnica zmniejszona poprzez zastąpienie paska gumką o odpowiednim obwodzie. Gumka została fachowo zszyta na płasko, ale już się rozłazi w okolicy szwu, mimo że zszyta tak profesjonalnie, bo jest niskiej jakości. Przyszyta krzywo na jakiejś wysokości i prosto wzdłuż brzegu na koniec. Wcale nie idealna ale mam spódnicę. Poniekąd moją pierwszą:)

Jakość zdjęć też oczywiście nie powala, ale jest adekwatna do pokazywanych rzeczy, które nie powalają. Mam niezły aparat i ciemne mieszkanie.


krzywo i amatorsko (widać mnie na tym zdjęciu) ...

krzywiej...